wtorek, 30 listopada 2010

Coś na nową sytuację pogodową ;)

Z okazji ataku zimy mam dla was dzisiaj piosenkę artysty numer jeden, czyli Zdravka Colića. Zdravko jest chyba najbardziej popularnym piosenkarzem na całych Bałkanach, a poza tym nie znam kobiety z krajów ex-yu, która nie byłaby w nim śmiertelnie zakochana.

Sama piosenka jest doskonała na dzisiejszy dzień. Zobaczcie teledysk. Zawsze jak jej słucham, marzy mi się drewniany domek w górach, zwały śniegu, kominek i herbata z rumem... ;)

czwartek, 25 listopada 2010

Dziki łosoś z karmelizowanym granatem i serem owczym


Simple as that. Tak trzeba to określić. Dzisiaj trochę zamieszamy. Po pierwsze łosoś jest zupełnie niebałkański, ale ryba może być dowolna. Ważne, żeby była w dzwonkach lub w takich fajnych "ogonkach". Ten zakup był akurat biedronkowy i kosztował 9,9 zł. Żeby było bardziej bałkańsko, zrobimy go z granatem i owczym serem z Bułgarii. Sezon granatowy jeszcze trwa, a ser owczy można na szczęście kupić. Nie kupujcie polskiej fety - jest tańsza, ale za słona do tego dzieła. Składniki:

* łosoś
* ziarna granatu
* ser owczy
* zioła prowansalskie (wbrew pozorom bardzo bałkańskie)
* łyżka miodu
* łyżka cukru
* sól, pieprz
* masło (klarowane w moim przypadku)

Łososia solimy, prowansalimy i pieprzymy. Na patelni rozgrzewamy masło i wrzucamy łososia. Patelnia ma być konkretnie rozgrzana, żeby łososia od razu dobrze ścięło. Smażymy go tylko chwilę z każdej strony. Na prawdę jeśli ogień jest spory, to potrzeba maks 2 minut na stronę.


Odkładamy łososia na talerz, dorzucamy trochę masła na tę samą patelnię i wsypujemy ziarna granatu. Fajnie zmiesza się smak rybki z owocem i masłem. Dodajemy miód i cukier. Intensywnie mieszamy i czekamy, aż granat zacznie się lekko karmelizować. Dobrze jest pod koniec zlać wszystko jakimś alkoholem (niewielką ilością), żeby zdeglazować patelnię (czyli cieczą zebrać to co się przypaliło do patelni, a ma na prawdę zajebisty smak). Granat potrzebuje około minuty. Takim sosem zlewamy łososia i ser. Voila! Prijatno!!!

poniedziałek, 22 listopada 2010

Grill na 3 sposoby


Grill... słowo klucz na Bałkanach. Wszystko kończy i zaczyna się na grillu. Pogrzeby, narodziny, chrzciny, wojny, pokoje, święta i długie wikendy... grill zawsze im towarzyszy. Jeśli wydaje wam się, że wasze grille na wikend majowy mają coś wspólnego z prawdziwym "roštiljem"/"skarą", to ja wam powiem - gówno wiecie o grillu :P ;) Sorry. Po pierwsze, na Bałkanach generalnie jest cieplej (co ułatwia grillowanie w sposób oczywisty). Po drugie, znowu tureckie zwyczaje miały tutaj duży wpływ. Grill na Bałkanach to prawie religia. Można go robić na metalowych prętach (to tak po naszemu), albo na takim płaskim ruszcie (obrazowo - wielki, płaski kawałek metalu, bez dziurek, prętów itp). Chciałam wam tutaj pokazać moje 3 ulubione sposoby konsumowania w wersji grillowej (z podgrupami).

Jedziemy do Czarogóry. Dopiero co przyjechaliśmy, więc chwilowo nie mamy czasu na rozstawianie sprzętu. Wpadamy do sklepu mięsnego, mówimy "daj mi kobieto ćevapa" i pani wrzuca nam go na ruszt (tak! pani w mięsnym ma grilla). W między czasie kupujemy bułkę.



 

 Już po chwili wcinamy ciepłe mięsko, którego smaku nie potraficie sobie wyobrazić. Pakujemy trochę mięcha do torby (surowego), dokupujemy parę ryb i jedziemy do domu. Robimy sałatki, wyłudzamy butelkę rakiji od sąsiada i przygotowujemy mięso. Ważnym elementem takiej imprezki jest przygotowanie mazidła - drobno kroimy zieloną pietruszkę, sporo czosnku i zalewamy oliwą. Z drugiej natki pietruszki robimy sobie pędzelek i tym smarujemy grillujące się mięso. O sałatkach opowiem wam później. Rozpalamy węgiel i idziemy zwołać sąsiadów.



Grill numer 2. Jest zimno, bo zimą musi być zimno, pani kierowniczko - parafrazując znany film:) Więc jedziemy do Serbii i siadamy niby w pierwszej lepszej spelunie. Nie ma lekko - nie łatwo znaleźć pierwszą lepsza spelunę. Do tego potrzebne są lata praktyki, albo dobry przewodnik w postaci konduktora. W spelunie pytamy co mają i zamawiamy.


Grill numer 3, to oczywiście niezawodny sposób na grilla ogrodowego - wypad do Wojwodiny. Mięso jest świeże, bo właśnie sąsiad zarżnął świniaka ;) Dobre mięso nie potrzebuje wielu przypraw. Już sól to za dużo. Grillujemy. Każdy gotowy kawałek mięsa wrzucamy do garnka z przykrywką. Na koniec, kiedy całe mięso będzie zgrillowane, do garnka wsypujemy posiekaną cebulę (duuuuuuużo) i dobrze wszystko mieszamy. Dzięki temu procesowi mięso nabierze nowego, niespotykanego smaku, a cebula lekko się zaparzy. Uwierzcie, nie ma nic lepszego. Jemy i pijemy. Smacznego :) Prijatno!






środa, 17 listopada 2010

Carbonara mistrza


Niestety nie mam zdjęć, więc obrazek ukradłam;) (to takie bałkańskie, hahaha). Obiecałam ten przepis, także czas najwyższy go opublikować.

Potrzebujemy:

* 40 dag makaronu spaghetti
* 15 dag boczku pokrojonego w drobne kawałki
* 5 dag tartego żółtego sera (np. parmezan)
* 1 łyzka oliwy z oliwek
* 1 jajko
* 3 żółtka jajek
* 1/3 szklanki białego wina
* 1 szklanka śmietany
*1 średnia cebula pokrojona w plastry

Zaczynamy od boczku, który wrzucamy na rozgrzaną patelnię. Ja oczywiście stosuje masło klarowane, ale jak kto chce (z masłem lepsze i basta). Kiedy boczuś się podsmaża, do miski wrzucamy jedno jajko i 3 żółtka. Stopniowo, cały czas mieszając, dosypujemy ser, a na koniec pieprz. Do usmażonych boczków dorzucamy posiekaną cebulę, a kiedy się zeszkli, dolewamy wina. Chwilkę mieszamy i dodajemy śmietanę. Prawie gotowy sos odstawiamy, żeby sobie odpoczął. W tym czasie gotujemy makaron, a następnie mieszamy go z sosem boczkowym. Podsmażamy ok. 3 minut i dodajemy wymieszane wcześniej jajka. Mieszajcie! :) I już po chwili mamy perfekcyjną carbonarę. Żeby było bardziej bałkańsko (oprócz ukradzionego zdjęcia), bierzemy jakieś czarnogórskie lub macedońskie białe wino i idziemy jeść słuchając Cecy. A propos:

poniedziałek, 15 listopada 2010

Seksowne śniadanie


Drodzy czytelnicy, postanowiłam się dzisiaj z wami podzielić przepisem, a raczej pomysłem na mistrzowskie śniadanie. Oczywiście nie jest jakoś wybitnie dietetyczne... Według najlepszych bałkańskich standardów, śniadanie ma być sycące i szybkie w wykonaniu. Zapraszam na moje danie w 5 min. Potrzebne nam będą:
* mleko (ciut)
* jajko
* masło
* pieczywo tostowe, sztuk 2
* pršut, czyli prosciutto (albo inna podobna szynka)
* coś do smaku, w moim przypadku pepperoni


Nic prostszego do zrobienia. Z tostów obcinamy skórki, ładnie maczamy tosty w jajku rozrobionym z mlekiem (posolić!!), a następnie zawijamy w pršut. Na rozgrzanej patelni roztapiamy masełko i wrzucamy nasze tosty. Najlepiej tą stroną tosta na patelnię, gdzie skończył się plaster szynki (żeby nam się nie rozpadło). Smażymy z każdej strony 2-3 minutki (aż złapie kolor) i tyle. Dokładamy tylko warzywo, najlepiej wspomnianą pepperoni.

sobota, 13 listopada 2010

Krompirača - cud boczkowo-ziemniaczany


Wspaniałość tego dania jest nieopisana :) Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, aż takiego smaku. Krompirača to kolejne serbskie danie, które jest bardzo sycące, a jednocześnie smaczne. Potrzebne nam będą:

* 2 czerwone cebule
* garść ryżu (konkretna, mogą być dwie)
* ziemniaki (w zależności od naczynia, którego używacie do pieczenie, mi wystarczył kilogram)
* boczek (najlepiej surowy, ale wędzony też daje radę)
* kiełbasa (najlepiej surowa, ale możecie wsadzić kiełbasę jaką najbardziej lubicie)
* papryka mielona ostra
* kminek
* zioła prowansalskie



Sprawa jest bardzo prosta do wykonania. Cebule kroimy najlepiej w paski. Wrzucamy na dno naczynia żaroodpornego. Potem sypiemy ryż i przykrywamy wszystko ziemniakami pokrojonymi w plastry. Ziemniaki przyprawiamy kminkiem i ziołami prowansalskimi.



Na wierzch kładziemy boczki (również w plastrach) i kiełbasę (ja położyłam w całości, tylko zrobiłam z niej 4 ogniskowe kawałki i nacięłam wierzch). 


Teraz to wszystko zalewamy mieszanką wody z papryką mieloną. Papryki dodajemy tyle ile lubimy, a woda powinna przykrywać boczki. Wsadzamy do piekarnika i pieczemy, aż ziemniaki zmiękną. Najlepiej na około 200 stopni. Danie jest na prawdę smaczne, chociaż całkiem tłustowate. Jeśli akurat dbacie o linię, to można na przykład zamienić boczek szynką, a kiełbasę wybrać jakąś chudszą (może w ogolę, można spróbować z parówkami?). Ja tam w każdym razie lubię dobrze zjeść, także nie bawię się w diety.




czwartek, 11 listopada 2010

Parę słów o wieprzowinie

Pewnie macie ten sam problem co ja. Idziecie do sklepu kupić mięso i nie macie zielonego pojęcia co robicie. Moja matka obczaja prawię wszystkie kawałki, więc zawsze do niej dzwonie w panice i pytam: motheeer, aaaa co maaaaam wziąć naaa kotlettty?? Generalnie nie jest ze mną jeszcze najgorzej, bo jako tako kojarzę różne kawałki mięsa z wyglądu, tzn. potrafię wizualnie wybrać kawałek, który jest mi potrzebny. W każdym razie postanowiłam zmienić ten tragiczny stan. Przy przerażających krzykach orn-owców i innych młodzieży wszechpolskich (bo mi właśnie przeniosła policja ich demonstrację, prosto pod moje okno – dobrze, że mam kraty) zabieram się za rozkminkę. Dzisiaj postanowiłam zacząć od najbardziej popularnego mięsa w Polsce, czyli wieprzowiny. Oczywiście na Bałkanach ważniejsza jest jagnięcina i baranina, ale u nas jeśli nie jesteście mieszkańcami Tatr, to raczej jest z tym słabo. Zresztą sami wiecie  Nie chce was zanudzać, więc podrzucam najważniejsze informacje. W trakcie moich poszukiwań, okazało się, że mięso ma różne cechy i każdy kawałek ma inny zapach, kolor itp. itd., ale postanowiłam sobie darować tak szczegółowy opis. Ważne jest, że wieprzowina ma największe stężenie witaminy B1 ze wszystkich rodzajów mięs.

Wieprzowina




1.      Głowa – galareta, pasztety i wędliny podrobowe takie jak np. salceson, też do kaszanki
2.      Podgardle – bardzo tłuste, do zup gulaszowych i kiełbas
3.      Słonina – słonina składa się wyłącznie z tłuszczu, doskonała do skwarek, robi się z niej smalec, można słoniną przykrywać mięso do pieczenia, żeby nie wysychało;
4.      Karkówka – mięsny kawałek, przeplatany tłuszczykiem, doskonały do pieczenia (w całości) lub smażenia (w kawałkach); dobre mięso mielone; karkówka pasuje też do różnych dań chińskich – najczęściej kroi się ją w centymetrowe paski; mrożona karkówka może się przebarwiać
5.      Mostek – wykorzystuje się do dań gotowanych lub duszonych z wcześniejszym podsmażeniem; często dodaje się go również do bigosów i innych dań z kapusty
6.      Schab - doskonały np. do pieczenia
7.      Biodrówka – lub tak zwana kotletówka; na sznycle, zrazy itp.; generalnie jest to kawałek, który nadaje się do wszystkiego – gulasze, kiełbasy, zupy, wywary, kotlety
8.      Polędwiczka – uznawana jest za najszlachetniejszą część wieprzowiny; doskonała do smażenia i pieczenia; nadaje się też do marynowania, suszenia itp., więc powstają z niej dobre wędliny
9.      Żebra – są płaty, paski i mostki, wszystkie są smaczne; nadają się głównie do grillowania, pieczenia i duszenia
10.  Boczek (i żebra) - zawiera ok. 20% tłuszczu, piecze się w kawałku; suszony nadaje się na wywary; boczek przydaje się do wielu dań – świetny w makaronach, zapiekankach itp.
11.  Łopatka wieprzowa – to właśnie z łopatki robi się biała kiełbasę; kolejny kawałek świniaka mający bogate zastosowanie – można ją piec, gotować, dusić i smażyć; dobra do zrazów i kotletów; smaczna mielona
12.  Szynka – mieszkańcy Bałkanów robią z niej prszut (czyli prosciutto); moja matka robi z niej domowe wędliny, bardzo pyszne zresztą; głównie do wędlin, ale też do smażenia w plastrach i do pieczenia; jej smak podkreślają: kolendra, goździki, ziele angielskie, listki bobkowe, czosnek, cebula
13.  Golonka – brak mi słów, jak dla mnie najważniejsza cześć świni
14.  Nogi – zawierają dużo elastyny i kolagenu i dlatego są najlepsze do galaret; zaliczane są do podrobów; można je również piec
15.  Ogon – głównie do zup i wywarów, ale także do wyrobów podrobowych




wtorek, 9 listopada 2010

Na na dobry początek tygodnia

Dzisiaj znowu będzie bezprzepisowo, ale chciałabym wrzucić bardzo śmieszny kawałek Djordje Balasevića o jedzeniu :) Znowu, dla nie których, ta stylistyka może być co najmniej dziwna, ale Djordje to prawdziwy król bardów jugolskich :) A piosenka z założenia ma być dowcipna. Przy okazji w teledysku możemy zaobserwować cała gamę typowych jugolskich posiłków, więc będzie też poglądowo. Tytuł: Ależ się kiedyś dobrze jadło!



Ps. W czwartek będzie wykład o mięsie :)

sobota, 6 listopada 2010

Akademia Kurta Schellera


Dzisiaj żadnych przepisów nie będzie. Chciałam się pochwalić zaliczonym rewelacyjnym kursem w Akademii Kurta Schellera. Zaczęło się wcześnie rano, bo o 9, co dla niektórych w sobotę może być nieludzką porą. Było nas dziesięcioro, kuchnia ogromna, bardzo fajnie wyposażona. No i szef – sam Kurt Scheller. Zaczęliśmy od krojenia warzyw i boczku. Od razu również zabraliśmy się za gotowanie rosołu, który potem przydawał się nam do innych potraw. Menu składało się z następujących pozycji:

* Rosół
* Zupa cebulowa
* Ryż Pilaff
* Gratynowane ziemniaki
* Kurczak w cytrynach
* Stek w pieprzu
* Kotlety wieprzowe z Grand Moritz
* Sos Carbonara
* Mus czekoladowy
* Naleśniki

Przede wszystkim zakochałam się w stekach, a to dlatego, że były z argentyńskiej wołowiny. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała jej na surowo i muszę wam powiedzieć, że to było doznanie porażające. Coś wspaniałego, smak nie do opisania. Zresztą wszystko było smaczne – co tu dużo mówić – genialne produkty, doskonały szef kuchni. Byłam cały czas na totalnym odlocie. Po pierwsze, praca w takiej kuchni to spełnienie moich marzeń, po drugie, przez te jedzenie prawie się popłakałam. Właściwie to ciągle mi się chce płakać. Oczywiście ze szczęścia.
Poza tym warto dodać, że Kurt Scheller to genialny facet. Taki ciepły gość. Idąc tam bałam się trochę, że coś spieprzę, że będzie spięta atmosfera, ale w końcu to jest kurs dla amatorów i tak właśnie podchodzi do tego szef – czyli słowo „źle” w jego słowniki nie istnieje. Bardzo cierpliwie podchodził do naszych wyczynów. Podsumowując – najadłam się jak dzikus, jestem szczęśliwa :) POLECAM!!










czwartek, 4 listopada 2010

Sałatka z fasoli



Prosta sałata z fasoli jest jadana chyba przez wszystkich mieszkańców Bałkanów. Czasami zresztą mam wrażenie, że fasola na Bałkanach, to jak u nas ziemniaki. Jest jej pełno w codziennym życiu - gotowana, duszona, pieczona, smażona, z kapustą, do mięs albo równie często sama. Tak jak w tej sałatce, dlatego potrzebne nam będą jedynie następujące składniki:

* biała fasola (tyle, ile chcecie mieć sałaty)
* cebula
* natka pietruszki
* oliwa
* ocet winny

Fasolę dzień wcześniej wstawiamy do wody, żeby nasiąkła. Następnego dnia gotujemy ją aż zmięknie, czyli pewnie około godziny albo i dłużej. To jedyny jej mankament. Nie popieram chodzenia na łatwiznę, ale w wersji ekspresowej stosujemy fasolę z puszki. Kroimy cebulę albo w plastry, albo drobno siekamy i wrzucamy do miski. Solimy, a następnie lekko zgniatamy ręką. Dodajemy gotową fasolę i posiekaną pietruszkę. Solimy i pieprzymy do smaku (albo zamiast pieprzu wrzucamy szczyptę ostrej papryki mielonej). Lekko zlewamy wszystko octem, mieszamy i odstawiamy na jakieś 10 min. Na koniec dodajemy oliwę. I tyle :)

Ten przepis niech będzie wstępem do przyszłych przygód fasolowych :) Poza tym najsmaczniejsze są zawsze rzeczy proste! I tego się trzymajmy :)

wtorek, 2 listopada 2010

Szkembe czorba - flaczki po bułgarsku


Musze skończyć z tymi alkoholowymi porównaniami, ale prawda jest taka, że w Bułgarii ta zupa to lek na kaca numer jeden. I jest to moja ulubiona zupa, chociaż z zupełnie innych powodów. Tak poza tym, to w Bułgarii wcale nie jest łatwo znaleźć dobre szkembe (w ogóle szkembe to właśnie znaczy flaki). Często są źle przyprawione, ugotowane na słabej jakości flakach. Całość ratuje się octem i wychodzi zupa octowa. Więc lepiej je zrobić samemu, albo pójść do dobrej knajpy. 

Robi się ją szybko, nie licząc gotowania flaków, ale to zawsze można przygotować wcześniej. Zacznijmy od składników:

* pól kilo flaków (paczkowanych, już czystych)
* masło (najlepiej klarowane, opowiem o tym jutro)
* 2-3 łyżki mielonej ostrej papryki
* 6-7 łyżek mielonej słodkiej papryki
* parę ząbków czosnku
* ocet winny
* 0,5 l mleka
* przyprawy: sól, goździk, 2 listki laurowe, 2-3 ziarenka ziela angielskiego, pieprz w ziarnach


Zaczynamy od przygotowania flaków. Wrzucamy je do dużego garnka i gotujemy około godziny razem z solą i przyprawami. Ważne jest, aby po tej godzinie w garnku nadal była woda, ale tyle, żeby przykrywała flaki. W międzyczasie przygotowujemy czosnek. Miażdżymy ząbki w moździerzu razem ze szczyptą soli, a następnie dodajemy dwie-trzy łyżki octu.   


Kiedy flaki będą już gotowe, musimy zrobić tzw. "smak". Na patelnie wrzucamy masło, czekamy aż się rozpuści i dodajemy całą paprykę, równocześnie energicznie mieszając, żeby się nam papryka nie spaliła (bo będzie gorzka). Sekundę później wlewamy na patelnie mleko i mieszając zagotowujemy.


Następnie wlewamy zawartość patelni do gara z flakami. Chwilę gotujemy i dodajemy ocet. Kwestia octu jest skomplikowana, musi być go tyle, żeby nam smakowało. Na początek wlejcie ze 4-5 konkretnych łyżek. Zamieszajcie i spróbujcie. Jeśli będzie za mało kwaśne, za mało wyraziste, lać więcej. W kolorze będzie to wszystko trochę pawiowate, ale smak jest na prawdę rewelacyjny. Trzeba się przełamać. Ja wiem, że flaki plus mleko plus ocet, to brzmi nieludzko obrzydliwie, ale gwarantuje wam, że jest to jeden z najbardziej niezwykłych smaków, jakie można w życiu spotkać. Znam wiele osób, które próbowały tej zupy, nie wiedząc wcześniej co to jest i zachwalały ją pod niebiosa (mówię o tych, co to od razu wiadomo o nich było, że by nie wzięli flaków do ust).

No ale kończąc. Gotujcie jeszcze chwilę i nalejcie sobie porcję do miski. Teraz pora na czosnek - dodajemy go do smaku. Jak ktoś nie lubi, to może w ogóle z tego zrezygnować. Ale główny smak Bułgarii dla mnie to czoch, więc bez czocha, to nie to samo. No i done. Voila! Szybko, sprawnie i smacznie.

Prijatno!