niedziela, 24 października 2010

Rooooyalll… :)

Tylko proszę mi tu bez jęczenia… lubię dobrze zjeść. Oczywiście. Zdrowo, naturalnie, smacznie, domowo. Ale proszę państwa, nie oszukujmy się, większość z nas lubi również śmieciowe żarcie –hot dogi, chrupki (to moje drugie imię), hamburgery, kebaby, frytki… Ja mam jedną zasadę – jeśli „maczek” (lubię tak mówić o moim ukochanym McDonaldzie), to tylko w piątek (bluźnierstwo, wiem)! No i najlepiej o poranku… smak jajka z proszku – bezcenny ;) hahaha. Ja, moje biurko w pracy, komputer, dookoła biurowy błękit, boksy, wielka światowa korporacja i moja korporacyjna kanapka Jajko De Lux zapijana fantą. Do zestawu biorę sałatkę z cesarskim light zamiast frytek ;) hahaha.

Ale miało być o Bałkanach :) O to proszę państwa ROYAL DOMAĆINSKI (czyli Royal domowy/narodowy):



Parę słów o składnikach – po pierwsze wołowina. Po drugie pindjur, czyli taki ajvar, ale z przeważającym bakłażanem. Przygotowanie takiego pindjura rozpoczynamy od zgrilowania papryki i obrania jej ze skórki. Bakłażany dusimy razem z papryką, czosnkiem, pomidorkiem i cebulą. Sól, pieprz do smaku. Bakłażanów powinno być jakieś 80-90%. Dusić należy długo, aż powstanie pasta, którą podajemy na zimno do mięs, kanapek i innych dań. Najlepiej zawekować sobie w jakimś słoiczku.

Oprócz pindjura, ta wspaniała kanapka ma w sobie również słynną i omawianą już tu wielokrotnie fetę. Aż mi ślinka pociekła.

A tak na serio – trochę jak nasz wieśmak. Tyle, że wieśmak był jakiś bez polotu. Pindjur brzmi dumnie:). Ja do polskiej kanapki dałabym kiszonej kapusty i odsmażaną kiszkę ziemniaczaną… to by dopiero byłaby kanapka…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz