środa, 20 października 2010

Vojvodjanska mućkalica



Mam anginę, jest mi źle, nudno i spędzam już 5 dzień w łóżku. Głód zaprowadził mnie do kuchni i mojego elementarza numer jeden, czyli "Serbskiej książki kucharskiej" (Srpski kuvar). Nie jest to może najlepsza książka, ale moje największe marzenie, czyli wielka biblia kuchni jugosłowiańskiej (Veliki narodni kuvar) jest chwilowo poza moim zasięgiem.

Dobra. Nieważne. Mućkalica. Potrzebne będą:
* pół kilograma mielonego mięsa (najlepiej wieprzowiny, ale ja zrobiłam z kurczakiem, bo to miałam w zamrażarce;) )
* 5 jajek
* 6 średnich pomidorów
* 150 g sera żółtego (Serb wrzucił by tzw. kaszkawał, ale wrzucam podlaski... bo taki mam, haha)
* 100 g słoninki
* średni seler
* 2 czerwone cebule
* makaron - idealnie, gdyby to był taki fajny węgierski, domowy makaron.

Węgierski, bo robimy vojvodjanską mućkalicę. Vojvodina graniczy z Węgrami, płynie tamtędy Dunaj i w ogóle jest na Wielkiej Nizinie Węgierskiej, a o historycznych zaszłościach nie wspomnę. Podsumowując: ja wrzucam makaron jajeczny, jak do łazanek - płaski, w kształcie kwadrata.

W ogolę, ta Wojwodina, to bardzo fajne miejsce. Polecam, zwłaszcza na kulinarno-alkoholowe wycieczki. Przypomina mi się dunajska zupa rybna z przed miesiąca... ale o tym w innym odcinku.

Przygotowujemy składniki. Ponieważ nadal mieszkam po studencku, to musimy improwizować. Do "zupnego" (dużego) garnka nalewamy trochę oliwy i wrzucamy wcześniej przygotowane plasterki słoniny. Czekamy, aż wytopi się tłuszcz i wrzucamy cebulę.



Kiedy uznamy, że jest już prawie idealnie, dorzucamy selera (na przykład startego na dużych oczkach) i pokrojone pomidory bez skórki. Dolejcie wody, jeśli jest za mało do dobrego duszenia.

Sekret takich sosów to długie duszenie, aż do prawie ostatniej kropli wody. Sos pomidorowy powinien mieć konsystencję śmietany, a nie wody pomidorowej z kawałkami pomidorów. A wiem to od mojego włosko-belgijskiego eks. A on wiedział to od swojej belgijskiej matki. A ona od swojej kalabryjskiej teściowej. To znaczy, że wiem co mówię.



W między czasie ugotujcie makaron. Mięso leży i czeka na swój moment. W oddzielnym naczyniu zmieszajcie jajka z startym serem (tez może być na dużych okach).



Makaron odcedzić i popieprzyć. Kiedy już wszystko będzie gotowe, bierzemy naczynie żaroodporne. Pierwsza warstwa - makaron, potem cały sos, mięso, a następnie polać miksem jajkowo-serowym.



Potem znowu makaron, mięcho i resztę miksu. Biegiem do piekarnika i piec, aż będzie dobre :)

Prijatno!!

Ps. Pamiętajcie o soli!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz